Czas wakacji zbliża się wielkimi krokami...Zapewne większość z Was
zastanawia się właśnie nad wyborem miejsca wypoczynku i środka
lokomocji. Ten ostatni jest szczególnie ważny dla rodziców, których
dzieci cierpią na chorobę lokomocyjną. Choroba lokomocyjna potrafi
bowiem zamienić w koszmar, nawet najlepiej zapowiadającą się podróż.
Niestety, cierpi na nią naprawdę wiele dzieci. W tym moja dwuletnia
córka...
Choroba lokomocyjna, zwana także chorobą morską lub kinetozą, to zespół objawów nadpobudliwości błędnika - narządu równowagi. Jej
przyczyną jest prawdopodobnie reakcja mózgu na docierające do niego dwa
sprzeczne sygnały: człowiek siedzi bez ruchu i jednocześnie się
porusza. Podczas jazdy samochodem, lotu samolotem czy rejsu statkiem
błędnik przesyła do mózgu sygnały, że jesteśmy w ruchu, podczas gdy
zmysł dotyku temu zaprzecza. Im bardziej pojazd kołysze, im częściej
przyśpiesza i zwalania, tym dolegliwości są niestety większe. Maluszek
blednie, zaczyna się pocić, narzeka że boli go brzuszek i kręci mu się w
głowie. Często towarzyszą temu także nudności, wymioty i uczucie
zmęczenia.
Choroba lokomocyjna daje o sobie znać najczęściej we wczesnym dzieciństwie.
Dzieje się tak dlatego, że system nerwowy kształtuje się do piątego
roku życia i w tym czasie błędnik jest wrażliwszy na bodźce. Niestety
problem narasta z wiekiem. Największy szczyt choroby przypada na okres
pomiędzy 10, a 12 rokiem życia. Później większość dzieci po prostu z
niej wyrasta. Bardziej narażone są dzieci nerwowe, wrażliwe, które
odczuwają napięcie przed podróżą. Ale uwaga! Cierpią na nią także i
dorośli. Najgorsze jest to, że choroba lokomocyjna może być dziedziczna.
Pamiętajmy o tym!
Choć powszechnie mówi się, że choroba lokomocyjna nie występuje u
niemowląt to w przypadku mojej córki jej objawy były widoczne już w
pierwszych tygodniach życia. Płacz i zdenerwowanie, które mijały zaraz
po wyjściu z auta, to dwa słowa w jakich mogę bowiem opisać każdą
wspólną podróż samochodem.
Do najczęstszych objawów choroby lokomocyjnej należą:
- bladość skóry,
- zimne poty,
- uczucie zmęczenia,
- senność,
- utrata apetytu,
- zawroty i bóle głowy,
- mdłości,
- wymioty.
Pamiętajmy jednak, że nasilenie dolegliwości i to, w jakich okolicznościach występują zależy od indywidualnych predyspozycji.
W przypadku mojej córki najczęściej pojawiają się mdłości, senność i
uczucie zmęczenia. Ale zdarzają się i wymioty. Każda podróż może więc
szykować inne,, niespodzianki”.
Czy chorobie lokomocyjnej można więc jakoś zapobiec?
Niestety nie zupełnie. Najlepszym bowiem wyjściem byłoby zaprzestanie
jakichkolwiek podróży. Ale to jest niestety po prostu niemożliwe. Co
więc należy zrobić? Ja radziłabym Wam wybrać taki środek transportu, w
jakim malec czuje się najlepiej. W przypadku naszej dwuletniej córki
najlepiej sprawdził się pociąg. Pola nie odczuwa w nim nudności ani buli
brzucha, które podczas podróży samochodem pojawiały się już na początku
każdej podróży. I jeszcze jedno – w miarę możliwości starajcie się
podróżować nocą. Bowiem śpiący umysł nie jest w stanie zarejestrować
żadnych rozbieżności.
Przed podróżą należy podać dziecku lekką przekąskę. Dzięki temu
uda się zapobiec, sprzyjającym chorobie lokomocyjnej, skurczom żołądka
które w konsekwencji mogą doprowadzić do mdłości i wymiotów. Należy
także wykluczyć spożywanie wszelkich słodyczy i słodkich, gazowanych
napojów które sprzyjają niestrawności bo ta, jak udowodniono naukowo,
zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia choroby lokomocyjnej. Jeżeli
Wasze dziecko staje się głodne warto zaproponować mu bułkę, orzeźwiający
owoc, np. jabłko lub winogrona albo banany.
Podczas każdej, nawet najkrótszej wyprawy, należy pamiętać o częstych postojach.
Najczęściej bowiem, wszelkie objawy choroby lokomocyjnej pojawiają się
dopiero po pierwszych 30 minutach podróży. Lepiej więc zatrzymać się i
uniknąć mdłości czy wymiotów niż potem w nerwach i pośpiechu ratować
sytuację. Uwierzcie mi na słowo. Pamiętajcie też, że każdy postój
oznacza dla organizmu możliwość zaczerpnięcia świeżego powietrza, a co
za tym idzie zrelaksowania się przed dalszą jazdą. Namówcie dziecko aby
na kilka minut położyło się na wznak i zamknęło oczy. Już nie raz na
własnej skórze przekonałam się, że to naprawdę pomaga!
Jeśli zdecydowaliście się na podróż samochodem, a Wasze dziecko
ukończyło już pierwszy rok życia i waży więcej niż 9 kilogramów
koniecznie posadźcie je w foteliku samochodowym, najlepiej przodem do
kierunku jazdy, w pozycji półleżącej z opartą głową. Takie ułożenie
ciała powinno znacząco zmniejszyć dezorientację ruchową. Jeśli to nie
pomaga, usadźcie Wasze dziecko na środku tylnej kanapy, tak by mogło
widzieć drogę (oczywiście w foteliku). Wówczas oko dziecka widzi ten sam
ruch, który wyczuwają ciało i błędnik. Starsze dzieci najlepiej
posadzić na przednim siedzeniu. Wtedy nie tylko łatwiej im wszystko
obserwować, ale także uniknąć kołysania i drgań, które są silniejsze z
tyłu auta.
Należy mieć na uwadze także to, aby w całym samochodzie panowała jednakowa temperatura. W
samochodach, które są wyposażone w klimatyzację często bywa tak, że z
przodu temperatura jest nieco niższa niż z tyłu, gdzie przeważnie siedzi
dziecko. Jeśli Wasze auto nie posiada klimatyzacji pamiętajcie, by choć
raz na jakiś czas uchylić wszystkie okna.
Podróżując samochodem unikajcie także silnie aromatyzowanych
odświeżaczy powietrza i innych produktów o mocno wyczuwalnej woni. U
maluszków cierpiących na chorobę lokomocyjną mogą one bowiem stać się
przyczyną nudności i wymiotów. Ja sama musiałam nawet zrezygnować z
używania swoich ulubionych perfum, gdyż ich zapach rozchodzący się po
samochodzie wywoływał u Poli silne mdłości.
Aby odwrócić uwagę dziecka od złego samopoczucia można włączyć
radio, spróbować wspólnie pośpiewać znane całej podróżującej rodzinie
piosenki albo zagrać w grę, która choć na chwilę skupi uwagę dziecka na
czymś, co znajduje się na zewnątrz samochodu. Naszą ulubioną grą, w
którą gramy podczas każdej podróży, jest znana z jednej ulubionych bajek
Poli, zabawa polegająca na odnajdywaniu przedmiotów w konkretnym
kolorze, np. czerwonym.
Jeśli decydujecie się na podróż samolotem wybierzcie miejsca najbliżej
skrzydeł, ponieważ wbrew pozorom, tam jest najspokojniej. Pola po raz
pierwszy leciała samolotem, gdy miała 8 miesięcy. Dzięki temu, że
zastosowaliśmy się do tej wskazówki, nasza prawie czterogodzinna podróż
przebiegła bez większych zakłóceń.
Natomiast, jeżeli wybieracie się w podróż statkiem nigdy nie siadajcie w
pobliżu rufy i dzioba. Tam bowiem turbulencje są największe i w bardzo
łatwy sposób nawet najlepiej zapowiadająca się wyprawa może zmienić się w
prawdziwy koszmar.
Czy są jakieś środki, które mogą choć w pewnym stopniu złagodzić objawy choroby lokomocyjnej?
Najbardziej znanymi i powszechnymi środkami podawanymi dzieciom
cierpiącym na chorobę lokomocyjną są leki antyhistaminowe blokujące
receptory H1. Niestety, ich podanie grozi pojawieniem się wielu
skutków ubocznych, takich jak senność, suchość w ustach, zaburzenia
widzenia czy problemy żołądkowe. Na szczęście na rynku pojawiły się już leki antyhistaminowe nowej generacji,
które według zapewnień producentów nie wywołują żadnych dodatkowych
dolegliwości. My na szczęście znaleźliśmy środek, który podany co
najmniej 30 minut przed podróżą, pomaga Poli w pozbyciu się wszystkich
uciążliwych dolegliwości. Niestety, jego działanie jest dosyć krótkie
więc często zdarza się, że musimy podać go jej po raz kolejny, np.
podczas postoju.
Nowość na rynku opaski dla dzieciaczków na chorobę lokomocyjną
Kolejną grupę leków stanowią farmaceutyki na bazie, dobrze znanego wszystkim mamom, imbiru. Niektórzy
naukowcy twierdzą, że przeciwwymiotne właściwości imbiru są znane na
całym świecie już od wielu, wielu lat. Producenci wiedzą o tym doskonale
i proponują swoim klientom całą gamę lekarstw, zawierających ten jakże
cenny składnik. W każdej aptece i na stacji benzynowej możemy zaopatrzyć
się w kapsułki lub syropy(polecane dla najmłodszych dzieci) tworzone na
bazie imbiru. Pewną alternatywą może być wykorzystanie imbiru w inny,
bardziej ,,domowy” sposób. Na pewno nie zaszkodzi, jeśli przygotujecie
dla Waszych pociech imbirową herbatkę (nie zaleca się podawać jej
niemowlętom) lub zapasu imbirowych ciasteczek.
Zwolennicy medycyny naturalnej mogą sięgnąć jeszcze po miętowe i
rumiankowe herbatki, homeopatyczne kapsułki lub akupresurowe plastry.
Te ostatnie, mimo wielu pozytywnych opinii, w naszym przypadku w ogóle
się nie sprawdziły. Malutkie rączki Poli nie pozwalały bowiem na
umieszczenie dwóch, znajdujących się na ich powierzchni, wypustek na
właściwym miejscu nadgarstka. Całe szczęście, że spakowaliśmy jeszcze
drugi, jak się okazało bardziej skuteczny, środek.
3 komentarze:
Naprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.
Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
Niestety takie sytuacje się zdarzają i moim zdaniem na pewno należy mieć bardzo dobre ubezpieczenie OC. Jak czytałam również na stronie https://kioskpolis.pl/zgloszenie-szkody-w-pzu/#kotwica3 to moim zdaniem fajnie jest mieć wiedzę kiedy ewentualnie możemy zgłosić szkodę do PZU.
Prześlij komentarz